Spełnienie marzeń.
Dnia 22.09.2021r czyli w dniu moich urodzin dostałam jeden z najpiękniejszych prezentów. Mój ukochany wręczył mi dwa bilety na koncert mojego ulubionego zespołu My Chemical Romance i to w Bolonii! Popłakałam się ze szczęścia, naprawdę, towarzyszyły mi taki silne i niesamowite emocje.
My Chemical Romance kocham odkad pamietam, będąc nastolatka śmiałam się i płakałam do ich piosenek. Towarzyszyły mi w drodze do szkoły, imprezę czy będąc na rybach z dziadkiem. Byłam uzależniona od tego zespołu, wiedziałam o nich wszystko, znajomi zaczęli mnie nazywać Ierko od jednego z członków zespołu, Franka Iero. Byłam w nim jak i w Gerardzie bardzo zakochana, w szkolnej ławce pisałam po cichu erotyczne opowiadania z nimi w roli głównej. Niesamowity czas i często wracam do niego myślami. Był to okres który często wspominam, było wtedy wiele smutku w moim życiu, ale dzięki zespołowi było mi jakby lżej. Dzisiaj pisząc to mając 29 lat nadal mam to uczucie w brzuchu słuchając ich na Spotify czy oglądając live na YouTube. Młodość i dorastanie ma w sobie coś magicznego, to czas który jest naprawdę bardzo ważny w życiu każdego człowieka. Wtedy wszystko i wszyscy maja na nas ogromny wpływ co potem wychodzi z wiekiem.
Tęsknię za jesiennymi spacerami z psem, w słuchawkach MCR, deszcz, żółte liście i rękawiczki na rękach. Imprezy na malutkiej działce w kilka osób, czytanie książek w ostatniej ławce na matematyce w ciepłym swetrze bo oczywiście w szkołach ledo co grzali i zawsze było za zimno.
4.06.2022
Dzień w którym był taki upał ze ledwo co wyszło się spod prysznica i człowiek zaraz był znowu mokry. Na dworze dobre ponad 30 stopni i my szukający jakiegoś autobusu spod hotelu który zabierze nas na koniec miasta żeby usłyszeć MCR na żywo. Byłam ubrana cala na czarno z koszulka zespołu która zamówiłam już kilka miesięcy wcześniej. Chodząc od miejsca do miejsca stwierdziliśmy ze zrezygnujemy z komunikacji miejskiej i poszukamy czegoś innego. Udało nam się złapać taxi która bez klimy zawiozla nas na miejsce. Oczekiwanie na pełnym słońcu w gigantycznej kolejce żeby zaraz znowu stać w innej kolejce za odrobina wody i piwa. Rozbiliśmy się na gorce żeby mieć dobry widok. Moja ekscytacja była ogromna! Spędziliśmy kilka dobrych godzin w oczekiwaniu na gwiazdy wieczoru, dobrze ze zabrałam ze sobą mój mały składany parasol który uratował nas od udaru.
Zaczęło się ściemniać i wtedy zaczęło się show. Ogólnie to już lzy mi zaczęły lekko lecieć zaraz po zakończeniu ostatniej piosenki zespołu który grał przed nimi. Moje podniecenie było przeogromne, kiedy ich zobaczyłam to poczułam to uczucie w brzuchu, wielka gule w gardle, lzy w oczach, wielki banan na twarzy. To było niesamowite. W końcu po tylu latach zobaczyłam moje ukochane gwiazdy na żywo, mojego Gee i Franka grających pierwsze skrzypce. CUDOWNE I BLOGIE UCZUCIE. Zaczęli od najnowszego utwory The Foundations of Decay. Słysząc ta piosenkę pierwszy raz na Spotify poczułam się jak nastolatka, to są wciąż ci sami goście co kilkanaście lat temu. Wracając do koncertu i moich nóg jak z waty, nie wiedziałam w pewnym momencie co mam ze sobą zrobić, szarpały mną takie emocje ze nie umiałam nad nimi zapanować. Grali wszystkie moje ukochane utwory, niestety nie udało mi się być blisko sceny ponieważ było to miejsce dla uczestników ze specjalnymi opaskami a ledwo za nimi był taki tłum ze nie dałabym rady się przecisnąć.
W każdym razie, byłam przeszczęśliwa ze mogłam ich zobaczyć i usłyszeć na żywo. Spełniłam jedno z wielu moich marzeń i to dzięki najważniejszej dla mnie w życiu osobie, dziękuję dziękuję dziękuję!
Komentarze
Prześlij komentarz